Read Aloud the Text Content
This audio was created by Woord's Text to Speech service by content creators from all around the world.
Text Content or SSML code:
RozdziaÅ‚ 2 “Konflikt†CiszÄ™ w sali brutalnie przerwano. Han, z twarzÄ… wykrzywionÄ… wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ…, chwyciÅ‚ MonÄ™ za ramiÄ™. Jego palce wbiÅ‚y siÄ™ w jej skórÄ™, sprawiajÄ…c jej ostry ból. Bez sÅ‚owa wyjaÅ›nienia pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… w stronÄ™ wyjÅ›cia. Mona wydaÅ‚a zduszony okrzyk zaskoczenia i bólu. — Han, co robisz? Puść mnie! — Jej gÅ‚os odbiÅ‚ siÄ™ echem od kamiennych Å›cian, ale Han nie reagowaÅ‚ na jej protesty. Jego spojrzenie, zwykle ciepÅ‚e i peÅ‚ne humoru, teraz pÅ‚onęło lodowatym gniewem. Mięśnie szczÄ™ki drżaÅ‚y, gdy zaciskaÅ‚ zÄ™by, walczÄ…c z potokiem słów cisnÄ…cych siÄ™ na usta. Luke i Leia wymienili zaniepokojone spojrzenia. Leia, marszczÄ…c czoÅ‚o i przygryzajÄ…c wargÄ™, szepnęła do przyjaciela: — Czy to nie byÅ‚o zbyt gwaÅ‚towne? Luke tylko potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, ale w jego oczach malowaÅ‚ siÄ™ niepokój. Jego dÅ‚oÅ„ odruchowo powÄ™drowaÅ‚a ku rÄ™kojeÅ›ci miecza Å›wietlnego. Han, wciąż trzymajÄ…c MonÄ™ za ramiÄ™, ruszyÅ‚ energicznie ku wyjÅ›ciu z centrum dowodzenia. Jego ruchy byÅ‚y szybkie i zdecydowane, zdradzajÄ…c napiÄ™cie w każdym mięśniu. Mona potykaÅ‚a siÄ™, próbujÄ…c nadążyć za jego zamaszystym krokiem. Wyszli na korytarz, gdzie jaskrawe Å›wiatÅ‚a sufitowe kontrastowaÅ‚y z ciemnymi, kamiennymi Å›cianami. Kroki Hana odbijaÅ‚y siÄ™ echem, tworzÄ…c niemal hipnotyzujÄ…cy rytm. Luke i Leia podążali za nimi w pewnej odlegÅ‚oÅ›ci, wymieniajÄ…c ciche, peÅ‚ne niepokoju szepty. Po kilku zakrÄ™tach dotarli do masywnych drzwi z ciemnego metalu, wzmocnionych antycznymi mechanizmami, które wyglÄ…daÅ‚y na niesamowicie stare, ale wciąż dziaÅ‚aÅ‚y. Han pchnÄ…Å‚ je z caÅ‚ej siÅ‚y; drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ z gÅ‚oÅ›nym trzaskiem, odsÅ‚aniajÄ…c wejÅ›cie do strzelnicy. Mona, wciąż w jego uÅ›cisku, potknęła siÄ™ o niski, nierówny kamienny próg, wpadajÄ…c do Å›rodka, gdy drzwi natychmiast zatrzasnęły siÄ™ za nimi z impetem, jakby pchane przez niewidzialnÄ… sprężynÄ™, odcinajÄ…c Luke’a i LeiÄ™, którzy zatrzymali siÄ™ tuż przed zamkniÄ™tym wejÅ›ciem. Ich twarze wyrażaÅ‚y mieszankÄ™ zakÅ‚opotania, zdziwienia i troski. Leia uniosÅ‚a dÅ‚oÅ„, jakby chciaÅ‚a zapukać, ale zawahaÅ‚a siÄ™. Luke powstrzymaÅ‚ jÄ…, krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ… z rezygnacjÄ…. WewnÄ…trz strzelnicy atmosfera byÅ‚a napiÄ™ta. Przestronne pomieszczenie, z dwoma stanowiskami strzeleckimi oddzielonymi grubymi, dźwiÄ™koszczelnymi Å›cianami, wydawaÅ‚o siÄ™ teraz klaustrofobiczne i przytÅ‚aczajÄ…ce. Na koÅ„cu sali migotaÅ‚y holograficzne tarcze, rzucajÄ…c na twarze rodzeÅ„stwa upiorny, niebieski blask. Han puÅ›ciÅ‚ jej ramiÄ™. Mona próbowaÅ‚a rozetrzeć obolaÅ‚e ramiÄ™, patrzÄ…c na brata z mieszaninÄ… zdumienia i żalu. Jej twarz, zwykle peÅ‚na życia i energii, byÅ‚a teraz blada i napiÄ™ta. Oczy lÅ›niÅ‚y od powstrzymywanych Å‚ez, a dolna warga lekko drżaÅ‚a. Han odwróciÅ‚ siÄ™ ku Monie, napiÄ™ty jak struna. ZacisnÄ…Å‚ pięści, próbujÄ…c opanować swój gniew. OddychaÅ‚ ciężko, jak po wyczerpujÄ…cym wysiÅ‚ku. Gdy wreszcie przemówiÅ‚, jego gÅ‚os byÅ‚ niski i peÅ‚en tÅ‚umionej furii. SÅ‚owa wypadaÅ‚y z jego ust jak pociski, każde przesiÄ…kniÄ™te gniewem i rozczarowaniem. Tymczasem Luke i Leia stali pod drzwiami, przyciskajÄ…c uszy do zimnej stali. Ich twarze wyrażaÅ‚y mieszaninÄ™ ciekawoÅ›ci i niepokoju. Kiedy usÅ‚yszeli podniesione gÅ‚osy dochodzÄ…ce zza drzwi, Leia zacisnęła pięści, a Luke poÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚oÅ„ na jej ramieniu w geÅ›cie wsparcia. Oboje wiedzieli, że nie mogÄ… interweniować, ale ich serca przyspieszaÅ‚y z każdÄ… chwilÄ… narastajÄ…cej po drugiej stronie kłótni. — Nie wrócÄ™ tam, nawet za milion kredytów! — odparÅ‚a stanowczo Mona. — Wrócisz... i dopilnujÄ™ tego! — Han rzuciÅ‚ z wyższoÅ›ciÄ…, jakby toczyÅ‚ pojedynek, demonstrujÄ…c swojÄ… dominacjÄ™. — JeÅ›li tak bardzo ci zależy, to bÄ™dziesz musiaÅ‚ mnie tam zabrać... — odparÅ‚a z wyzwaniem w gÅ‚osie, nie odrywajÄ…c od niego groźnego spojrzenia. — MusiaÅ‚aÅ› postradać zmysÅ‚y — powiedziaÅ‚ Han, zaskoczony jej uporem. Mimo że poczuÅ‚ pewien podziw dla jej odwagi, nie zamierzaÅ‚ ustÄ™pować. — Masz statek, prawda? WiÄ™c... gdzie problem?! Han poczuÅ‚, że znów go przechytrzyÅ‚a, co wywoÅ‚aÅ‚o w nim narastajÄ…ce niezadowolenie. — To... — próbowaÅ‚ znaleźć odpowiedź, starajÄ…c siÄ™ zachować spokój. — To skomplikowane — wycedziÅ‚ chÅ‚odno. — Nic nie wiesz o prawdziwym życiu... — dodaÅ‚ z gorzkÄ… nutÄ… w gÅ‚osie. — Ja... ja nie wiem?! — spojrzaÅ‚a na niego z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ…, czujÄ…c, jak jej jedenaÅ›cie lat samotnoÅ›ci zostaÅ‚o zlekceważone. — ZapomniaÅ‚eÅ› o czymÅ›, bracie?! — przeÅ‚knęła z trudem, a jej gÅ‚os zaÅ‚amaÅ‚ siÄ™. — To ty skÅ‚adaÅ‚eÅ› puste obietnice... na Suir... pamiÄ™tasz?! ZatrzymaÅ‚a siÄ™ na chwilÄ™, wpatrujÄ…c siÄ™ w niego z wyczekiwaniem. Jego twarz pozostaÅ‚a niewzruszona, bez Å›ladu skruchy, ale ona mówiÅ‚a dalej: — MyÅ›lisz, że od tamtego czasu moje życie byÅ‚o Å‚atwe? Jak dÅ‚ugo można na kogoÅ› czekać?! — krzyknęła. — Jak dÅ‚ugo?! Jej sÅ‚owa uderzyÅ‚y w Hana niczym strzaÅ‚ z blastera na ogÅ‚uszanie. Przez chwilÄ™ czuÅ‚ siÄ™ bezsilny, jakby odebrano mu zdolność mówienia. PatrzyÅ‚, jak jego siostra opada na krzesÅ‚o. Cisza zalegÅ‚a w powietrzu. Mona utkwiÅ‚a wzrok w podÅ‚odze, urażona. ZdusiÅ‚a w sobie kolejne sÅ‚owa, choć w gardle rosÅ‚a jej gula, która nie pozwalaÅ‚a mówić. Han, choć wciąż gniewny, spojrzaÅ‚ na niÄ… z ukosa. Wybuch siostry mocno go dotknÄ…Å‚. Po raz pierwszy zrozumiaÅ‚, jak bardzo jÄ… skrzywdziÅ‚. PoczuÅ‚ żal, że przez tyle lat kierowaÅ‚ siÄ™ tylko wÅ‚asnÄ… wygodÄ…, nie dostrzegajÄ…c jej cierpienia. — Tam jest wojna, Mona... — jego gÅ‚os przerwaÅ‚ ciszÄ™. BrzmiaÅ‚ Å‚agodniej, choć nadal byÅ‚ napiÄ™ty. — SÅ‚yszaÅ‚am! — warknęła, przewracajÄ…c oczami i unikajÄ…c jego spojrzenia. Dla niej te sÅ‚owa byÅ‚y przypomnieniem, że wciąż traktuje jÄ… jak dziecko, które stanowi dla niego tylko ciężar. To tylko podsycaÅ‚o jej najgorsze myÅ›li o nim, myÅ›li, które przez lata próbowaÅ‚a wyciszyć. „KiedyÅ›, dawno temu, byÅ‚ moim bohaterem†— pomyÅ›laÅ‚a z ironiÄ…. Åza spÅ‚ynęła po jej twarzy, palÄ…c jak ogieÅ„. Szybko otarÅ‚a jÄ… dÅ‚oniÄ…, by Han nie pomyÅ›laÅ‚, że jest sÅ‚aba. — WiÄ™c... tak, wojna — zaakcentowaÅ‚ to sÅ‚owo — oznacza, że muszÄ™ uważać na siebie, a teraz… także na ciebie. — Po tych sÅ‚owach wziÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boki oddech i wyciÄ…gnÄ…Å‚ swój blaster. PoÅ‚ożyÅ‚ go przed niÄ…. — Masz pojÄ™cie, jak tego używać? Mona spojrzaÅ‚a na metalowÄ… rÄ™kojeść zaszklonymi oczami, ale nie daÅ‚a żadnego znaku, że sÅ‚yszaÅ‚a pytanie. Jej pusty, przygaszony wzrok Å›wiadczyÅ‚ o tym, że nic już jÄ… nie obchodzi. Powoli wyciÄ…gnęła rÄ™kÄ™ i nieÅ›miaÅ‚o dotknęła zimnej lufy opuszkami palców. W koÅ„cu chwyciÅ‚a broÅ„, czujÄ…c nagÅ‚Ä… potrzebÄ™ ujarzmienia drzemiÄ…cej w niej siÅ‚y. Jej smukÅ‚e palce szybko dopasowaÅ‚y siÄ™ do ksztaÅ‚tu rÄ™kojeÅ›ci. ObróciÅ‚a siÄ™ na krzeÅ›le i wykonaÅ‚a kilka pÅ‚ynnych ruchów, które zaskoczyÅ‚y Hana. ObserwowaÅ‚ jÄ… w milczeniu; ponieważ broÅ„ byÅ‚a zabezpieczona, nie obawiaÅ‚ siÄ™ przypadkowego wystrzaÅ‚u. Mona spojrzaÅ‚a na tarczÄ™, a potem znów na pistolet trzymany w dÅ‚oniach. — MogÄ™? — mruknęła, czujÄ…c, jak zaczyna rodzić siÄ™ w niej nowe poczucie szacunku wobec brata. — BÄ™dziesz musiaÅ‚a go odbezpieczyć — odpowiedziaÅ‚ sucho. PrzygryzÅ‚a wargÄ™. — Jak? — zapytaÅ‚a cicho. Han westchnÄ…Å‚ i podszedÅ‚ do niej. WstaÅ‚a, podajÄ…c mu broÅ„. Krótkim ruchem zademonstrowaÅ‚, jak to zrobić, a potem, z nieodÅ‚Ä…cznym uÅ›mieszkiem, oddaÅ‚ jej pistolet, mówiÄ…c: — BÄ…dź ostrożna. Mona wycelowaÅ‚a, chcÄ…c skierować caÅ‚Ä… swojÄ… wÅ›ciekÅ‚ość, żal i smutek w trzy szybkie strzaÅ‚y. Pierwszy pocisk uderzyÅ‚ w tarczÄ™ z hukiem i bÅ‚yskiem. Gruby, wzmocniony pancerz rozproszyÅ‚ energiÄ™, zapobiegajÄ…c przepaleniu. Czujnik zmierzyÅ‚ odlegÅ‚ość i trajektoriÄ™, po czym uruchomiÅ‚ projekcjÄ™ hologramu, pokazujÄ…c punkt trafienia. Szybko, niemal instynktownie, oddaÅ‚a jeszcze dwa strzaÅ‚y, jeden po drugim. HaÅ‚as przebiÅ‚ siÄ™ przez zamkniÄ™te drzwi. Luke i Leia, którzy wciąż byli na korytarzu, usÅ‚yszeli gÅ‚oÅ›ne wystrzaÅ‚y i z impetem wbiegli do strzelnicy, przerażeni myÅ›lÄ… o tym, co mogÅ‚o siÄ™ wydarzyć. Choć kłótnia miÄ™dzy rodzeÅ„stwem byÅ‚a sÅ‚yszalna zza drzwi, strzaÅ‚y z broni wywoÅ‚aÅ‚y w nich najgorsze obawy. Zamarli, gdy Mona obróciÅ‚a gÅ‚owÄ™ w ich stronÄ™, opuszczajÄ…c rÄ™kÄ™ trzymajÄ…cÄ… pistolet. Szybko zrozumieli, co siÄ™ staÅ‚o, gdy holograficzny wyÅ›wietlacz na tarczy zniknÄ…Å‚, a w jego miejsce pojawiÅ‚a siÄ™ projekcja ukazujÄ…ca dokÅ‚adne miejsca trafieÅ„. — No... Co?... To tylko tarcza — rzuciÅ‚a ostre spojrzenie na intruzów, którzy wyglÄ…dali na zdezorientowanych, wrÄ™cz przerażonych. Nie miaÅ‚a zamiaru tÅ‚umaczyć siÄ™ dalej. Luke patrzyÅ‚ na hologram, wyraźnie zaintrygowany wynikiem. Na chwilÄ™ zapadÅ‚a cisza, którÄ… przerwaÅ‚ jego spokojny, nieco zaskakujÄ…cy gÅ‚os. — Trzy razy prosto w serce... wow... Å›wietne oko! — OdwróciÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ z uznaniem na MonÄ™, która staÅ‚a w milczeniu, ze spuszczonÄ… gÅ‚owÄ…, zdajÄ…c siÄ™ nie zwracać na to uwagi. Mona odwróciÅ‚a siÄ™ w stronÄ™ stoÅ‚u, jej ruchy byÅ‚y wolne, niemal apatyczne. PoÅ‚ożyÅ‚a z impetem blaster na stole, a metaliczny dźwiÄ™k pistoletu przebiÅ‚ napiÄ™tÄ… ciszÄ™. OparÅ‚a siÄ™ o krawÄ™dź stoÅ‚u, jej postawa wyrażaÅ‚a bunt i zmÄ™czenie. — Mamy to we krwi... — szepnęła, a jej gÅ‚os brzmiaÅ‚ gorzko. Skinęła gÅ‚owÄ… w stronÄ™ brata. Han staÅ‚ nieruchomo, napiÄ™ty jak struna. Jego wzrok, peÅ‚en gniewu, Å›widrowaÅ‚ siostrÄ™. Mona wyczuÅ‚a jego wÅ›ciekÅ‚ość, choć unikaÅ‚a jego spojrzenia. „Teraz jest na mnie wÅ›ciekÅ‚y, upokorzony przed przyjaciółmi†— przemknęło jej przez myÅ›l. Jej usta wykrzywiÅ‚y siÄ™ w gorzkim uÅ›miechu. — Ale... — wycedziÅ‚a przez zÄ™by, jej gÅ‚os drżaÅ‚ od tÅ‚umionej zÅ‚oÅ›ci. — PokrzyżowaÅ‚am mu plany... Jej oczy nagle zaszkliÅ‚y siÄ™ Å‚zami, które staraÅ‚a siÄ™ ukryć, wpatrujÄ…c siÄ™ w plecak oparty o nogÄ™ stoÅ‚u. Jednym gwaÅ‚townym ruchem zarzuciÅ‚a plecak na ramiÄ™ i wybiegÅ‚a z sali. Jej kroki echem odbijaÅ‚y siÄ™ od Å›cian, zostawiajÄ…c za sobÄ… gÅ‚Ä™bokÄ… ciszÄ™. NapiÄ™cie w pomieszczeniu byÅ‚o niemal namacalne. Cisza, jaka zapadÅ‚a po wyjÅ›ciu dziewczyny, byÅ‚a przytÅ‚aczajÄ…ca. Każdy z obecnych zatopiÅ‚ siÄ™ we wÅ‚asnych myÅ›lach, a powietrze zgÄ™stniaÅ‚o od niewypowiedzianych słów i niewyrażonych emocji. Han, wciąż nieruchomy, czuÅ‚, jak narastajÄ…ca frustracja przeobraża siÄ™ w coÅ› gÅ‚Ä™bszego. Jego ciaÅ‚o byÅ‚o napiÄ™te, a serce biÅ‚o zbyt szybko. MiaÅ‚ wrażenie, że kolejna eksplozja gniewu wisi na wÅ‚osku, lecz tym razem skierowana wyÅ‚Ä…cznie na niego samego. „Co ja robiÄ™?†— przemknęło mu przez gÅ‚owÄ™, ale szybko zdusiÅ‚ to pytanie. Jego twarz przybraÅ‚a maskÄ™ chÅ‚odnej obojÄ™tnoÅ›ci, nie zdradzajÄ…c nic z wewnÄ™trznego zamÄ™tu. Luke, stojÄ…c z boku, obserwowaÅ‚ caÅ‚Ä… sytuacjÄ™, zastanawiajÄ…c siÄ™, jak niewiele wie o dziewczynie, która jeszcze przed chwilÄ… trzymaÅ‚a w dÅ‚oniach broÅ„. W jej ruchach dostrzegÅ‚ coÅ› wiÄ™cej niż gniew – byÅ‚a tam desperacja. SpojrzaÅ‚ na Hana, próbujÄ…c odczytać z jego twarzy jakiekolwiek emocje, ale widziaÅ‚ tylko gniew, który kryÅ‚ coÅ› znacznie bardziej zÅ‚ożonego. Luke westchnÄ…Å‚, przeczuwajÄ…c, że sÅ‚owa nie wystarczÄ…, by przeÅ‚amać mur miÄ™dzy rodzeÅ„stwem. Leia, z rÄ™kami splecionymi na piersi, przygryzaÅ‚a wargÄ™, myÅ›lÄ…c o dziewczynie, która w tak krótkim czasie ujawniÅ‚a zarówno siÅ‚Ä™, jak i kruchość. „Dlaczego on jej nie rozumie?†— zastanawiaÅ‚a siÄ™, spoglÄ…dajÄ…c na Hana. Jego surowość byÅ‚a dla niej niezrozumiaÅ‚a, ale przeczuwaÅ‚a, że skrywa coÅ› wiÄ™cej – może strach, może odpowiedzialność, której nie chciaÅ‚ przyjąć. PoczuÅ‚a narastajÄ…cÄ… potrzebÄ™ interwencji, lecz wiedziaÅ‚a, że musi dziaÅ‚ać rozważnie. Przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™ żadne z nich nie odezwaÅ‚o siÄ™ ani sÅ‚owem. Powietrze drgaÅ‚o od napiÄ™cia unoszÄ…cego siÄ™ nad nimi. W koÅ„cu Leia przerwaÅ‚a milczenie, a jej gÅ‚os byÅ‚ ostrożny, lecz stanowczy: — O co wÅ‚aÅ›ciwie chodzi? Han odwróciÅ‚ siÄ™ w jej stronÄ™, a na jego twarzy pojawiÅ‚a siÄ™ chÅ‚odna, niemal beznamiÄ™tna maska. — Ona... chce zostać! — odparÅ‚ lodowatym tonem. — To dzieciak... smarkula... — dodaÅ‚ z sarkazmem, jakby chciaÅ‚ umniejszyć jej znaczenie, choć coÅ› w jego gÅ‚osie zdradzaÅ‚o ukryte napiÄ™cie. Leia uniosÅ‚a brwi, a w jej oczach bÅ‚ysnęło zainteresowanie. — Szczerze mówiÄ…c... Å›wietnie strzela — zauważyÅ‚a Å‚agodnie, ale z przekonaniem. — Co zamierzasz zrobić? Han przeczesaÅ‚ dÅ‚oniÄ… wÅ‚osy, a jego ruch wyraźnie zdradzaÅ‚ irytacjÄ™. — Nie może tu zostać. To nie jest miejsce dla niej. Musi zniknąć! — odpowiedziaÅ‚ szorstko, choć w jego oczach pojawiÅ‚ siÄ™ cieÅ„ wahania. — Czy to byÅ‚a próba? — zapytaÅ‚a Leia miÄ™kko, lecz dociekliwie. — W koÅ„cu to twoja siostra; jak na swój wiek robi wrażenie. Han odwróciÅ‚ siÄ™ gwaÅ‚townie, jego ciaÅ‚o emanowaÅ‚o napiÄ™ciem. — PosÅ‚uchaj... — zaczÄ…Å‚ ostro. — Każdy może trafić w nieruchomy cel. — ZignorowaÅ‚ jej pytanie, unikajÄ…c badawczego spojrzenia. Leia westchnęła cicho, a jej ramiona lekko opadÅ‚y. — Nie chcÄ™ siÄ™ kłócić, ale twoje argumenty sÄ… kiepskie. Poza tym... to... dziewczyna. Han przerwaÅ‚ jej brutalnie, a jego twarz zaczerwieniÅ‚a siÄ™ z gniewu. — Insynuujesz, że nie potrafiÄ™ rozmawiać z wÅ‚asnÄ… siostrÄ…?! — Nie o to chodzi... — Leia potrzÄ…snęła gÅ‚owÄ…, jej gÅ‚os pozostaÅ‚ spokojny, choć stanowczy. — A o co?! — Han niemal wykrzyknÄ…Å‚, jego pięści mimowolnie siÄ™ zacisnęły. — Hej... spokojnie — wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ Luke, tonem Å‚agodnym, ale zdecydowanym. UniósÅ‚ rÄ™ce w uspokajajÄ…cym geÅ›cie. — Może... — zaczÄ…Å‚ niepewnie, wzrokiem obejmujÄ…c zarówno Hana, jak i LeiÄ™. — Może dobrze byÅ‚oby, gdyby Leia z niÄ… porozmawiaÅ‚a? — SpojrzaÅ‚ na LeiÄ™, szukajÄ…c jej potwierdzenia, a potem zwróciÅ‚ siÄ™ do Hana. — Rozmowa miÄ™dzy kobietami... no... rozumiesz? Daj jej szansÄ™. A potem zdecydujesz, co dalej. Atmosfera w pomieszczeniu powoli Å‚agodniaÅ‚a, choć napiÄ™cie wciąż byÅ‚o wyczuwalne. Han zamilkÅ‚, a na jego twarzy malowaÅ‚a siÄ™ mieszanka gniewu, frustracji i skrywanej troski. * Mona siedziaÅ‚a na schodach, odwrócona plecami do monumentalnych wrót sali, gdzie Han, Luke i Chewbacca, drugi pilot Hana, zostali uhonorowani za swoje bohaterskie czyny, które doprowadziÅ‚y do przeÅ‚omowego zwyciÄ™stwa nad Imperium zaledwie kilka tygodni wczeÅ›niej. Surowa, ascetyczna architektura przestrzeni, szelest egzotycznej roÅ›linnoÅ›ci przenikajÄ…cej przez podÅ‚użne, nieoszklone okna oraz ciepÅ‚e promienie zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca, przebijajÄ…ce siÄ™ przez gÄ™ste liÅ›cie, dziaÅ‚aÅ‚y na niÄ… kojÄ…co. CzuÅ‚a, jak spokojna atmosfera Å‚agodzi jej wzburzone myÅ›li. To miejsce przyciÄ…gnęło jÄ… nie tylko potrzebÄ… ucieczki, lecz także Å›wieżą inspiracjÄ…, której szukaÅ‚a w samotnoÅ›ci. Jej oddech, podobnie jak ciaÅ‚o, które jeszcze niedawno byÅ‚o napiÄ™te, zaczynaÅ‚ siÄ™ stopniowo uspokajać. Na kolanach miaÅ‚a sztywnÄ…, gÅ‚adkÄ… deskÄ™ formatu A4 z klipsem podtrzymujÄ…cym arkusz drogiego papieru do rysowania. ÅšwiatÅ‚o wciąż byÅ‚o wystarczajÄ…co jasne, by szkicować. Delikatnymi ruchami ołówka formowaÅ‚a kontury sceny, która jÄ… zafascynowaÅ‚a. Rysunek nabieraÅ‚ wyrazu z każdÄ… minutÄ…, choć niektóre fragmenty pozostawaÅ‚y wciąż niedokoÅ„czone. Mona sprawnie używaÅ‚a pÄ™dzla do rozcierania grafitu, tworzÄ…c subtelne odcienie i smugi Å›wiatÅ‚a, które nadawaÅ‚y caÅ‚oÅ›ci wyjÄ…tkowy nastrój. Delikatnym muÅ›niÄ™ciem pÄ™dzla zÅ‚agodziÅ‚a liniÄ™ horyzontu. „Jeszcze tylko kilka pociÄ…gnięć, tutaj, gdzie majÄ… być cienie†— przemknęło jej przez myÅ›l. Gdy już prawie koÅ„czyÅ‚a, usiÅ‚ujÄ…c poprawić ostatnie detale gumkÄ…, nagÅ‚y syk otwieranych drzwi przerwaÅ‚ ciszÄ™. SÅ‚yszÄ…c kroki zbliżajÄ…ce siÄ™ zza pleców, spięła siÄ™ natychmiast. Nerwowym gestem schowaÅ‚a rysunek i przybory do plecaka, starajÄ…c siÄ™ zachować pozory spokoju. Lekko przekrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ™, kÄ…tem oka dostrzegajÄ…c nadchodzÄ…cÄ… sylwetkÄ™. Jej dÅ‚onie byÅ‚y umazane grafitem, ale wiedziaÅ‚a, jak ukryć to, by nie budzić zbytniej ciekawoÅ›ci. Luke szukaÅ‚ jej po caÅ‚ej bazie. WczeÅ›niej, przez comlink, usÅ‚yszaÅ‚ narastajÄ…ce zdenerwowanie Hana, który nie potrafiÅ‚ ukryć frustracji z powodu znikniÄ™cia siostry. Han byÅ‚ rozdrażniony faktem, że najpierw wystraszyÅ‚ dziewczynÄ™, a teraz nie mógÅ‚ jej odnaleźć. Luke również czuÅ‚ siÄ™ nieswojo. Choć przeszukaÅ‚ niemal wszystkie zakamarki, intuicja podpowiadaÅ‚a mu, że jedno miejsce zostaÅ‚o pominiÄ™te — hala na szczycie Å›wiÄ…tyni, gdzie kilka tygodni wczeÅ›niej odbyÅ‚a siÄ™ uroczystość wrÄ™czenia medali. To byÅ‚a jego ostatnia nadzieja. Kiedy dotarÅ‚ do monumentalnych wrót, z których każde wydawaÅ‚o siÄ™ bardziej imponujÄ…ce niż poprzednie, miaÅ‚ wrażenie, że odkrywa coÅ› wiÄ™cej niż tylko fizyczne miejsce. OtwierajÄ…c drzwi, ujrzaÅ‚ skulonÄ… na schodach postać, odwróconÄ… plecami do wejÅ›cia — siostrÄ™ Hana. W tych trzech godzinach poszukiwaÅ„ skrywaÅ‚a siÄ™ samotność i determinacja dziewczyny. Luke nie mógÅ‚ przestać siÄ™ zastanawiać, dlaczego zaszyÅ‚a siÄ™ tak gÅ‚Ä™boko, jakby chciaÅ‚a być niewidoczna dla caÅ‚ego Å›wiata. W uszach wciąż brzmiaÅ‚y mu sÅ‚owa Hana: „Przyprowadź jÄ… natychmiast.†Jednak ton, w jakim to powiedziaÅ‚, wydawaÅ‚ siÄ™ Luke’owi zbyt ostry, wrÄ™cz bezwzglÄ™dny. MÅ‚ody Jedi wiedziaÅ‚, że za tym poleceniem kryÅ‚y siÄ™ inne uczucia — gniew, troska, a może i poczucie winy — ale mimo to nie chciaÅ‚ dziaÅ‚ać pochopnie. ZbliżyÅ‚ siÄ™ do Mony powoli, zastanawiajÄ…c siÄ™, jak delikatnie poruszyć temat. Dziewczyna nie odwróciÅ‚a siÄ™ od razu. Wpatrzona w dal, wydawaÅ‚a siÄ™ zagubiona we wÅ‚asnych myÅ›lach. Luke zauważyÅ‚ subtelne gesty — splecione dÅ‚onie, ledwie dostrzegalne drżenie palców — i zrozumiaÅ‚, że to reakcja na coÅ› znacznie gÅ‚Ä™bszego niż tylko chęć ucieczki. ByÅ‚a zdezorientowana, choć staraÅ‚a siÄ™ ukryć to przed Å›wiatem. NadszedÅ‚ moment, by przerwać ciszÄ™, choć Luke wiedziaÅ‚, że musi postÄ…pić ostrożnie. — SzukaÅ‚em ciÄ™... — odezwaÅ‚ siÄ™ cicho, starajÄ…c siÄ™ nie naruszyć delikatnej równowagi chwili. Mona nie odwróciÅ‚a siÄ™, jej wzrok byÅ‚ uparcie skierowany przed siebie. — LubiÄ™ ciszÄ™ — odparÅ‚a chÅ‚odno, z dystansem. Luke zbliżyÅ‚ siÄ™ powoli, jego kroki byÅ‚y ciche, jakby podchodziÅ‚ do spÅ‚oszonego zwierzÄ™cia. — MogÄ™ usiąść? — zapytaÅ‚ Å‚agodnie. Mona wzruszyÅ‚a ramionami, jej ciaÅ‚o wciąż napiÄ™te. — Zrób, jak chcesz — rzuciÅ‚a obojÄ™tnie, starajÄ…c siÄ™ nie zdradzać emocji. Luke usiadÅ‚ obok niej, zachowujÄ…c bezpieczny dystans. — Han ciÄ™ szuka... MartwiÅ‚ siÄ™, że mogÅ‚aÅ› siÄ™ zgubić — powiedziaÅ‚, jego gÅ‚os lekko drżaÅ‚, jakby nie byÅ‚ pewien, czy mówi wÅ‚aÅ›ciwe rzeczy. Mona prychnęła mimowolnie i zerknęła w bok, a wtedy jej oczy napotkaÅ‚y jego niezwykÅ‚e, bÅ‚Ä™kitne spojrzenie, przypominajÄ…ce ocean Suir, który zawsze tak bardzo kochaÅ‚a. Szybko odwróciÅ‚a wzrok i wzięła gÅ‚Ä™boki oddech, próbujÄ…c ukryć, że zbyt dÅ‚ugo siÄ™ mu przyglÄ…daÅ‚a. — Po prostu... musiaÅ‚am siÄ™... — zaczęła, ale jej gÅ‚os nagle zadrżaÅ‚ i zgasÅ‚. — Pozwolisz, że ciÄ™ do niego odprowadzÄ™? — zapytaÅ‚ delikatnie Luke, pochylajÄ…c siÄ™ nieznacznie w jej stronÄ™. Mona zesztywniaÅ‚a jeszcze bardziej, a jej oczy rozbÅ‚ysÅ‚y gniewem. — A może... — zaczęła ostro, prowokujÄ…c go — ...wcale nie chcÄ™ z nim rozmawiać? — Wyzwanie brzmiaÅ‚o w każdym sÅ‚owie, a na jej twarzy malowaÅ‚a siÄ™ frustracja. Luke spuÅ›ciÅ‚ gÅ‚owÄ™, zakÅ‚opotany. — Wiem... — odpowiedziaÅ‚ cicho, a jego ramiona lekko opadÅ‚y. ZrozumiaÅ‚, że miaÅ‚a swoje powody, by uciec, i czuÅ‚, że to nie jest wÅ‚aÅ›ciwy moment na dociekania. ByÅ‚a siostrÄ… jego przyjaciela, ale jej wewnÄ™trzny Å›wiat byÅ‚ dla niego zagadkÄ…. WiedziaÅ‚, że Han chciaÅ‚ jÄ… odesÅ‚ać z powodu wojny, ale nie byÅ‚ pewien, czy to byÅ‚a jej prawdziwa motywacja, by zostać. — Czy mówiÅ‚ coÅ›... — zaczęła nagle, wciąż patrzÄ…c przed siebie — ...coÅ› o mnie? — Jej pytanie wydaÅ‚o mu siÄ™ osobliwe i zastanawiaÅ‚ siÄ™, dlaczego je zadaÅ‚a. — Czy mówiÅ‚ coÅ› o tobie... — zaczÄ…Å‚ ostrożnie Luke, unikajÄ…c jej wzroku. — Nie, nic konkretnego — odpowiedziaÅ‚, próbujÄ…c zrozumieć, co kryÅ‚o siÄ™ za jej pytaniem. — PowiedziaÅ‚ tylko, że chcesz zostać — dodaÅ‚ po chwili, jego gÅ‚os byÅ‚ ostrożny, jakby baÅ‚ siÄ™, że każde sÅ‚owo może pogorszyć sytuacjÄ™. ChciaÅ‚ powiedzieć coÅ› wiÄ™cej, coÅ›, co mogÅ‚oby jÄ… pocieszyć, ale nie wiedziaÅ‚ jak. PrzypomniaÅ‚ sobie niedawnÄ… sprzeczkÄ™ z Hanem. Han byÅ‚ szorstki, wyniosÅ‚y, ukrywaÅ‚ swoje uczucia za maskÄ… ironii i chÅ‚odu, ale Luke wiedziaÅ‚, że w gÅ‚Ä™bi serca troszczyÅ‚ siÄ™ o swojÄ… siostrÄ™. PostanowiÅ‚ podzielić siÄ™ tÄ… refleksjÄ…, majÄ…c nadziejÄ™, że pomoże jej zrozumieć, że nie jest sama, jak mogÅ‚oby siÄ™ wydawać. ZapanowaÅ‚a cisza. Luke wziÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boki oddech, jego spojrzenie bÅ‚Ä…dziÅ‚o po twarzy dziewczyny, szukajÄ…c jakiejkolwiek reakcji. — PamiÄ™tam, jak pokłóciÅ‚em siÄ™ z Hanem... nie tak dawno temu. Wiem, że twój brat jest koszmarny w okazywaniu troski. Rani tych, na których mu zależy, próbujÄ…c zachować dystans. Taki już jest... Ale mogÄ™ ciÄ™ zapewnić, że choć wydaje siÄ™, że mu na tobie nie zależy, to nieprawda — Luke westchnÄ…Å‚ ciężko, patrzÄ…c na jej nieruchomÄ… twarz. CzuÅ‚, że Mona go nie sÅ‚ucha, że jej umysÅ‚ wciąż krąży wokół wÅ‚asnych myÅ›li, peÅ‚nych bólu i odrzucenia. — ByliÅ›my pewni, że Han porzuciÅ‚ nas, myÅ›lÄ…c tylko o sobie... Ale potem wróciÅ‚. ZaryzykowaÅ‚ wszystko, by mnie ocalić. W tamtej chwili zrozumiaÅ‚em, jak bardzo mu na nas zależy... Nawet jeÅ›li nigdy nie potrafi tego powiedzieć. MiaÅ‚ nadziejÄ™, że jego sÅ‚owa do niej dotrÄ…, ale nie dostrzegaÅ‚ żadnej reakcji. Jej twarz pozostaÅ‚a niewzruszona, a Luke czuÅ‚, że może być pogrążona w Å›wiecie peÅ‚nym gniewu i samotnoÅ›ci, do którego nie miaÅ‚ dostÄ™pu. ZamilkÅ‚ i skierowaÅ‚ wzrok na stopnie na koÅ„cu sali, gdzie jeszcze niedawno odbyÅ‚a siÄ™ uroczystość uhonorowania jego i Hana. Nagle Mona westchnęła ciężko. Jej ramiona opadÅ‚y, a drżący, stÅ‚umiony gÅ‚os przerwaÅ‚ ciszÄ™, przepeÅ‚niony emocjami, które tak dÅ‚ugo próbowaÅ‚a ukryć. — Ja... i... on... aż do dzisiaj — jÄ…kaÅ‚a siÄ™ — Nie widziaÅ‚am go przez jedenaÅ›cie lat... NaprawdÄ™! — podkreÅ›liÅ‚a z naciskiem. — MiaÅ‚am zaledwie sześć lat, kiedy... zostawiÅ‚ mnie w szkole, po Å›mierci naszych rodziców. ObiecaÅ‚, że wróci po mnie tak szybko, jak to bÄ™dzie możliwe. — ZatrzymaÅ‚a siÄ™, wyraźnie starajÄ…c siÄ™ opanować emocje, które z trudem tÅ‚umiÅ‚a. — MiaÅ‚am sześć lat i wierzyÅ‚am w każde jego sÅ‚owo — wyznaÅ‚a drżącym gÅ‚osem. — MiaÅ‚am brata... A on... zniknÄ…Å‚ z mojego życia. CzekaÅ‚am... miesiÄ…ce zmieniÅ‚y siÄ™ w lata... jedenaÅ›cie dÅ‚ugich, samotnych... — urwaÅ‚a. Åza spÅ‚ynęła po jej policzku, a gula w gardle stawaÅ‚a siÄ™ coraz bardziej bolesna. — PorzuciÅ‚ mnie... — wyszeptaÅ‚a, zaciskajÄ…c pięści. — Jestem już dorosÅ‚a... i postanowiÅ‚am go odnaleźć. A teraz... to wszystko... — zaÅ‚amaÅ‚a siÄ™, opuszczajÄ…c gÅ‚owÄ™ i chowajÄ…c jÄ… miÄ™dzy kolanami, szlochajÄ…c niepowstrzymanie. NagÅ‚y wybuch emocji zupeÅ‚nie zaskoczyÅ‚ Luke'a. Siostra Hana wÅ‚aÅ›nie odsÅ‚oniÅ‚a przed nim swoje cierpienie. Luke poczuÅ‚ siÄ™ niepewnie i niezrÄ™cznie, patrzyÅ‚ na niÄ… z mieszaninÄ… oszoÅ‚omienia i współczucia. Jego dÅ‚oÅ„ uniosÅ‚a siÄ™ niepewnie, jakby chciaÅ‚ jÄ… pocieszyć, ale zawahaÅ‚ siÄ™, zastanawiajÄ…c siÄ™, czy jego gest byÅ‚by mile widziany. — Co mam powiedzieć? Co powinienem zrobić? — przemknęło mu przez gÅ‚owÄ™, a uczucie bezsilnoÅ›ci wzmagaÅ‚o siÄ™. WiedziaÅ‚ jedno — nie mógÅ‚ jej teraz zostawić samej. Szczerość i gÅ‚Ä™bia bólu tej dziewczyny byÅ‚y dla niego czymÅ› zupeÅ‚nie nowym. ByÅ‚o to tak odmienne od wszystkiego, czego dotÄ…d doÅ›wiadczyÅ‚ w relacjach z przyjaciółmi. Niezależnie od sytuacji, zawsze potrafiÅ‚ szybko siÄ™ pozbierać. Tym razem jednak nie wiedziaÅ‚, jak zareagować. Nigdy wczeÅ›niej nie sÅ‚yszaÅ‚, by ktoÅ› tak otwarcie uzewnÄ™trzniaÅ‚ swoje uczucia. Zawsze zakÅ‚adaÅ‚, że ludzie skrywajÄ… swoje emocje. PowÅ›ciÄ…gliwość byÅ‚a cechÄ…, którÄ… ceniÅ‚, a pÅ‚acz zawsze uznawaÅ‚ za oznakÄ™ sÅ‚aboÅ›ci. On sam poniósÅ‚ w życiu straty, które go dotknęły, ale jej cierpienie wydawaÅ‚o siÄ™ o wiele bardziej intensywne, wrÄ™cz nie do zniesienia. ZastanawiaÅ‚ siÄ™ nad swoimi wÅ‚asnymi stratami — Å›mierciÄ… wujostwa, zabitych przez szturmowców, i utratÄ… mentora, Bena Kenobiego, który zginÄ…Å‚, ratujÄ…c mu życie. Te wydarzenia również dotknęły go gÅ‚Ä™boko, ale jego życie toczyÅ‚o siÄ™ dalej z takÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ…, że nie miaÅ‚ czasu zatrzymać siÄ™ i rozpamiÄ™tywać. Kiedy pojawiaÅ‚y siÄ™ mroczne myÅ›li, szybko je odsuwaÅ‚. Samotność byÅ‚a dla niego gorzkÄ… piguÅ‚kÄ…, którÄ… musiaÅ‚ przeÅ‚knąć, by przetrwać i stawić czoÅ‚a codziennym wyzwaniom. Ale ta dziewczyna nosiÅ‚a w sobie ból przez jedenaÅ›cie lat — jakby nigdy nie mogÅ‚a go z siebie wyrzucić. To byÅ‚o dla Luke'a niepojÄ™te. Jeszcze jedno nurtowaÅ‚o Luke'a, kiedy siedziaÅ‚ obok niej, czujÄ…c siÄ™ bezradny i zagubiony. Mimo że dopiero co siÄ™ poznali, ona uznaÅ‚a, że może zaufać mu na tyle, by wyjawić swojÄ… najgÅ‚Ä™bszÄ… ranÄ™. — Dlaczego wÅ‚aÅ›nie mnie? — myÅ›laÅ‚. Widocznie musiaÅ‚a wyczuwać, że można na nim polegać, a on wiedziaÅ‚, że nie może zawieść tego zaufania. — Nigdy nie miaÅ‚em rodzeÅ„stwa. Nigdy nawet nie poznaÅ‚em swoich rodziców. Czy dlatego tak trudno mi zrozumieć, przez co ona przechodzi? — zastanawiaÅ‚ siÄ™. Gdy te refleksje krążyÅ‚y w jego gÅ‚owie, dziewczyna, skulona obok niego i pogrążona w pÅ‚aczu, zaczęła wydawać mu siÄ™ mniej tajemnicza. — CzujÄ™ w niej coÅ› znajomego — pomyÅ›laÅ‚ po raz pierwszy. — Ale co to mogÅ‚o być? — Nie potrafiÅ‚ tego sprecyzować, choć odczucie byÅ‚o silne i gÅ‚Ä™boko poruszajÄ…ce. Luke próbowaÅ‚ uporzÄ…dkować wszystkie informacje, które dotychczas zdobyÅ‚ na jej temat. ByÅ‚a siostrÄ… Hana... Do dziÅ› nie miaÅ‚ pojÄ™cia o jej istnieniu. PrzybyÅ‚a tutaj z jasno okreÅ›lonym celem spotkania brata, który — jak siÄ™ okazaÅ‚o — zamierzaÅ‚ jÄ… odesÅ‚ać z powrotem tam, skÄ…d przybyÅ‚a. CechowaÅ‚a jÄ… upartość, a może raczej determinacja; te cechy mogÅ‚y mieć zarówno pozytywne, jak i negatywne strony. OdznaczaÅ‚a siÄ™ pewnÄ… zuchwaÅ‚oÅ›ciÄ… — wtargnęła na zebranie oficerów i wysokich dygnitarzy. WykazywaÅ‚a także biegÅ‚ość w posÅ‚ugiwaniu siÄ™ blasterem. Prawie każdy aspekt jej osobowoÅ›ci wydawaÅ‚ siÄ™ nieco osobliwy i trudny do zaakceptowania. A jednak drÄ™czyÅ‚ jÄ… gÅ‚Ä™boki smutek, wywoÅ‚any skomplikowanÄ… relacjÄ… z bratem... Z jakiegoÅ› niewyjaÅ›nionego powodu ufaÅ‚a jemu, Luke'owi. Nie potrafiÅ‚ nawet przypomnieć sobie jej imienia, ale teraz zaczÄ…Å‚ rozszerzać swoje zmysÅ‚y, próbujÄ…c odkryć coÅ› gÅ‚Ä™bszego, coÅ›, co dotychczas mu umykaÅ‚o. SkorzystaÅ‚ z techniki, której nauczyÅ‚ go Ben Kenobi; niemal sÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os starego mentora, który prowadziÅ‚ go krok po kroku. Kiedy zaczÄ…Å‚ osiÄ…gać wewnÄ™trzny spokój i dostrzegać to, co wczeÅ›niej przesÅ‚aniaÅ‚y mu emocje i zamÄ™t — jej temperament, sposób, w jaki traktowaÅ‚ jÄ… Han, ból, który nosiÅ‚a w sobie — nagle uÅ›wiadomiÅ‚ sobie coÅ› istotnego. Nie tylko ona potrzebowaÅ‚a ich wsparcia, ale także oni potrzebowali jej, choć z zupeÅ‚nie innych powodów. * Mona otuliÅ‚a siÄ™ sennie ciepÅ‚Ä… koÅ‚drÄ…. Zasnęła dopiero nad ranem. Poprzedniego wieczoru, kiedy Luke otrzymaÅ‚ przez komunikator informacjÄ™ o przygotowaniu kwatery, pozwoliÅ‚a mu siÄ™ tam zaprowadzić. ZastaÅ‚a kilka standardowych strojów i niezbÄ™dnych przedmiotów, gdyby okazaÅ‚y siÄ™ potrzebne. Pozostawiona samej sobie, narzuciÅ‚a lekkÄ… kurtkÄ™ i wyruszyÅ‚a na dÅ‚ugi spacer w rzeÅ›kim nocnym powietrzu, planujÄ…c powrót późno w nocy, by uniknąć ewentualnej wizyty brata. Gdy wróciÅ‚a z przechadzki, rozpÄ™taÅ‚a siÄ™ burza. OdczuÅ‚a ulgÄ™, że zdążyÅ‚a schronić siÄ™ przed jej nadejÅ›ciem i że nikt na niÄ… nie czekaÅ‚. Po odÅ›wieżeniu twarzy zimnÄ… wodÄ…, poÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ na posÅ‚aniu, wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ w odgÅ‚osy deszczu i wiatru, podczas gdy bezsenność nie pozwalaÅ‚a jej zasnąć przez kilka godzin. Gdy w koÅ„cu zaczynaÅ‚a odpÅ‚ywać w sen, wciąż dochodziÅ‚ do niej szum koron drzew smaganych przez gwaÅ‚townÄ… wichurÄ™ i ulewÄ™. ByÅ‚a przekonana, że skutki nawaÅ‚nicy bÄ™dÄ… widoczne jeszcze przez dÅ‚ugi czas. Nie zauważyÅ‚a, kiedy zasnęła. StraciÅ‚a poczucie czasu, pochÅ‚oniÄ™ta dźwiÄ™kami zza okna, przez które sÄ…czyÅ‚a siÄ™ delikatna poÅ›wiata. Nagle jej rozmyÅ›lania przerwaÅ‚o pukanie do drzwi. Ogarnęła jÄ… panika. LiczyÅ‚a na dÅ‚uższy odpoczynek, nie czujÄ…c siÄ™ gotowa na konfrontacjÄ™ z kimkolwiek. Kto mógÅ‚by jÄ… odwiedzać o tej porze? ZastanawiaÅ‚a siÄ™, nie majÄ…c pojÄ™cia, która jest godzina. JeÅ›li to jej brat, wciąż byÅ‚a zbyt zestresowana, by stawić mu czoÅ‚a. — Tak… — odezwaÅ‚a siÄ™ cicho, niepewnym gÅ‚osem, siadajÄ…c na łóżku i szczelnie owijajÄ…c siÄ™ koÅ‚drÄ…. — Czy mogÄ™ wejść? — spokojny, kobiecy gÅ‚os zabrzmiaÅ‚ zza uchylonych drzwi. WejÅ›cie do sypialni otworzyÅ‚o siÄ™ szerzej, a w progu ukazaÅ‚a siÄ™ sylwetka Leii. Jej postać wyraźnie odcinaÅ‚a siÄ™ na tle Å›wiatÅ‚a z korytarza, emanujÄ…c spokojem i pewnym autorytetem. Mona domyÅ›liÅ‚a siÄ™, że to przyjaciółka Luke’a i jej brata, co przyniosÅ‚o jej ulgÄ™, choć wciąż czuÅ‚a niepokój w żoÅ‚Ä…dku. Poprzedniego dnia Luke wspomniaÅ‚, że to ważna osoba, która pragnie z niÄ… porozmawiać. — Tak, proszÄ™ — odpowiedziaÅ‚a pospiesznie. Leia przekroczyÅ‚a próg i obdarzyÅ‚a jÄ… ciepÅ‚ym uÅ›miechem. — WyglÄ…da na to, że niewiele odpoczęłaÅ› — stwierdziÅ‚a z empatiÄ…. — JesteÅ› gÅ‚odna? — Nie... jeszcze nie. Mój żoÅ‚Ä…dek wciąż Å›pi — odparÅ‚a z delikatnym uÅ›miechem. Leia podeszÅ‚a bliżej łóżka i usiadÅ‚a na jego skraju. Mona przez chwilÄ™ przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ jej uważnie. Leia wydawaÅ‚a siÄ™ nieco starsza, choć wciąż mÅ‚oda — zapewne byÅ‚a w wieku Luke'a, jak przypuszczaÅ‚a. Jej maniery, sposób mówienia i strój nie sprawiaÅ‚y wrażenia wyniosÅ‚oÅ›ci, lecz raczej życzliwoÅ›ci. MiaÅ‚a ciemno oprawione, migdaÅ‚owe oczy, w których bÅ‚yszczaÅ‚ fascynujÄ…cy, gÅ‚Ä™boki żar. Jej nos byÅ‚ lekko zadarty, a usta peÅ‚ne, czerwone. GÄ™ste wÅ‚osy, splecione w piÄ™kny, gruby warkocz, zdobiÅ‚y jej gÅ‚owÄ™ niczym korona. Mona czuÅ‚a siÄ™ trochÄ™ onieÅ›mielona jej stylem, ale równie mocno zaintrygowana. — Wiem, że możesz czuć siÄ™ tutaj trochÄ™ zagubiona — zaczęła Leia Å‚agodnym tonem. — Wszystko jest dla ciebie nowe i może wydawać siÄ™ przytÅ‚aczajÄ…ce. Potrzebujesz towarzystwa? W najbliższych dniach mam trochÄ™ wolnego, mogÄ™ poÅ›wiÄ™cić ci nieco czasu, jeÅ›li chcesz. Mona nie mogÅ‚a uwierzyć wÅ‚asnym uszom. Jej oczy rozszerzyÅ‚y siÄ™ ze zdumienia. Gdyby nie poczucie przyzwoitoÅ›ci, zapewne podskoczyÅ‚aby z radoÅ›ci. Zamiast tego, zaskoczona, obdarzyÅ‚a księżniczkÄ™ szerokim uÅ›miechem i energicznym skinieniem gÅ‚owy, co Leia natychmiast zrozumiaÅ‚a. Poprzedniego dnia Leia poczuÅ‚a dziwnÄ… sympatiÄ™ do dziewczyny, choć nie do koÅ„ca wiedziaÅ‚a dlaczego. Mona wyglÄ…daÅ‚a jak ktoÅ› obcy wÅ›ród surowych oficerów, którzy spoglÄ…dali na niÄ… z podejrzliwoÅ›ciÄ… i lekceważeniem. Jednak Leia, obserwujÄ…c MonÄ™, dostrzegÅ‚a w niej coÅ› wyjÄ…tkowego — cichÄ… siÅ‚Ä™ i godność, iskrÄ™, która wzbudziÅ‚a w jej sercu poczucie pokrewieÅ„stwa. MÄ™scy przyjaciele byli wartoÅ›ciowi, ale Leia zawsze wiedziaÅ‚a, że kobiety potrzebujÄ… czasem innych kobiet — by porozmawiać, podzielić siÄ™ opowieÅ›ciami lub zwyczajnie dać upust emocjom. RozumiaÅ‚a też potrzebÄ™ kobiecej solidarnoÅ›ci — odrobiny szaleÅ„stwa, innej perspektywy, serca, które rozumie. Tego wÅ‚aÅ›nie pragnęła. CzÄ™sto czuÅ‚a, że mÄ™ski Å›wiat nie pojmuje, iż księżniczka z blasterem ma także duszÄ™, i czasem po prostu musi siÄ™ wygadać — bo wciąż byÅ‚a kobietÄ…. * Po kilku dniach, podczas późnego Å›niadania skÅ‚adajÄ…cego siÄ™ z miski owsianki z bananami, Han usiadÅ‚ obok siostry, bacznie jÄ… obserwujÄ…c. Jej wzrok byÅ‚ spuszczony, skupiony na jedzeniu, które w milczeniu pochÅ‚aniaÅ‚a. To nie byÅ‚a ta sama Mona, którÄ… znaÅ‚ wczeÅ›niej — zawsze rozmowna, peÅ‚na radoÅ›ci i szalonych pomysłów. Teraz wydawaÅ‚a siÄ™ przygaszona, zamkniÄ™ta w sobie i obojÄ™tna. Mimo że siedziaÅ‚a tuż obok, sprawiaÅ‚a wrażenie, jakby byÅ‚a gdzieÅ› daleko, niedostÄ™pna. Kiedy zajÄ…Å‚ miejsce i przywitaÅ‚ siÄ™, ledwie zauważyÅ‚a jego obecność. Han bez trudu dostrzegÅ‚, że wolaÅ‚aby być gdzie indziej, jakby jedynym celem byÅ‚o skoÅ„czenie posiÅ‚ku i natychmiastowe odejÅ›cie. CzuÅ‚, że musi dziaÅ‚ać szybko, by rozÅ‚adować napiÄ™cie, wiÄ™c zaczÄ…Å‚ niezrÄ™cznie: — Co jest? — Nic — odpowiedziaÅ‚a krótko, unikajÄ…c jego spojrzenia. — Wczoraj nawet nie chciaÅ‚aÅ› ze mnÄ… rozmawiać... Nie jestem gÅ‚upi, wiem, że od kilku dni mnie ignorujesz... — To dlaczego nie dasz mi spokoju? Skoro widzisz, że nie mam ochoty na rozmowÄ™? — odparÅ‚a z urazÄ…, liczÄ…c na to, że Han siÄ™ oddali. — PosÅ‚uchaj... — przeÅ‚knÄ…Å‚ dumÄ™ i spróbowaÅ‚ ponownie. — Mona… być może nie wyraziÅ‚em siÄ™ najlepiej... — Tak... może nie doceniasz faktu, że masz siostrÄ™ — jej gÅ‚os zadrżaÅ‚, kiedy na niego spojrzaÅ‚a. ChciaÅ‚a obdarzyć go wymownym spojrzeniem, ale jej oczy natychmiast zaszkliÅ‚y siÄ™, a gdy pochyliÅ‚a gÅ‚owÄ™, Han zauważyÅ‚ Å‚zÄ™ spÅ‚ywajÄ…cÄ… po jej policzku, którÄ… szybko otarÅ‚a. ZaczÄ…Å‚ lepiej rozumieć jej cierpienie. Choć odnalazÅ‚a go, narażajÄ…c siÄ™ na niebezpieczeÅ„stwo, zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że posunÄ…Å‚ siÄ™ za daleko, ganiÄ…c jÄ… i nie okazujÄ…c braterskiej troski. ChciaÅ‚ jedynie zadbać o jej bezpieczeÅ„stwo, lecz teraz wiedziaÅ‚, że to nie wystarcza. Mimo że nie potrafiÅ‚ do koÅ„ca pojąć bólu, jaki jej sprawiÅ‚, uÅ›wiadomiÅ‚ sobie, jak wiele musiaÅ‚a kosztować jÄ… ta rozÅ‚Ä…ka. Dla niego sytuacja wyglÄ…daÅ‚a inaczej — zostawiÅ‚ jÄ… w dobrych rÄ™kach, poradziÅ‚ sobie bez niej i oczekiwaÅ‚, że ona zrobi to samo. Gdy oddawaÅ‚ jÄ… pod opiekÄ™ szkoÅ‚y na Suir, doszedÅ‚ do wniosku, że jest dla niej tylko ciężarem. Od Å›mierci rodziców zawsze czuÅ‚ siÄ™ niewystarczajÄ…cy, przekonany, że nigdy nie stanie siÄ™ osobÄ…, której Mona potrzebowaÅ‚a. PostrzegaÅ‚ jÄ… bardziej jako przeszkodÄ™ niż cokolwiek innego i sÄ…dziÅ‚, że nigdy nie bÄ™dzie w stanie zapewnić jej bezpieczeÅ„stwa, realizujÄ…c przy tym wÅ‚asne plany. Chociaż bardzo mu na niej zależaÅ‚o i tÄ™skniÅ‚ za niÄ…, zawsze wierzyÅ‚, że bÄ™dzie jej lepiej bez niego. Jego zÅ‚ość wobec niej wynikaÅ‚a z jego wÅ‚asnych, osobistych obaw, które dopiero teraz zaczynaÅ‚ pojmować jako niesprawiedliwe wobec niej. — SÅ‚uchaj... — przerwaÅ‚ ciszÄ™. — Może spróbujemy zacząć od nowa — zaproponowaÅ‚. — Nie wiem... My? Teraz, kiedy miaÅ‚eÅ› czas, by sobie wszystko poukÅ‚adać? — rzuciÅ‚a, wciąż nie patrzÄ…c na niego. Wzięła gÅ‚Ä™boki oddech i dodaÅ‚a: — Nie wierzÄ™, że naprawdÄ™ sÄ…dziÅ‚eÅ›, iż nie bÄ™dÄ™ ciÄ™ szukać. — Mona, byÅ‚aÅ› tam bezpieczna — jego gÅ‚os staÅ‚ siÄ™ Å‚agodniejszy. — Bezpieczna? — prychnęła. — Chyba żartujesz... Doskonale wiedziaÅ‚eÅ›, że czuÅ‚am siÄ™ bezpieczna tylko przy tobie... Zawsze to wiedziaÅ‚eÅ›. — A co ze szkoÅ‚Ä…? — odparowaÅ‚ szybko, próbujÄ…c ukryć, że rozumiaÅ‚, o czym mówi. — SzkoÅ‚a wciąż tam jest. To nie znaczy, że jÄ… porzuciÅ‚am. — Z tego, co wiem, zostaÅ‚o ci jeszcze cztery semestry. — WÅ‚aÅ›ciwie trzy i pół. I co z tego? Chcesz być zindoktrynowany? Gdzie podziaÅ‚o siÄ™ twoje krytyczne i niezależne myÅ›lenie? Mam tego dość — zakoÅ„czyÅ‚a z wyraźnÄ… nutÄ… ironii, pokazujÄ…c, jak wiele siÄ™ nauczyÅ‚a. — Co masz na myÅ›li? — IndoktrynacjÄ™ czy krytyczne myÅ›lenie? — odparÅ‚a z przekÄ…sem. — O czym chciaÅ‚byÅ› wiedzieć? — Dobrze, rozumiem — ustÄ…piÅ‚. Mona wydawaÅ‚a siÄ™ mÄ…drzejsza, niż on sam byÅ‚ w jej wieku. Mona skoÅ„czyÅ‚a jeść i podniosÅ‚a siÄ™, by odnieść miskÄ™, co zwiastowaÅ‚o, że ich rozmowa znów skoÅ„czy siÄ™ impasem. Han jednak nie zamierzaÅ‚ na to pozwolić. MiaÅ‚ plan i postanowiÅ‚, że tym razem nie odpuÅ›ci. — Zapomnijmy o tym, co byÅ‚o. Zacznijmy dziÅ› od nowa — powtórzyÅ‚, tym razem bardziej zdecydowanie. — W porzÄ…dku... Ale czy chcesz siÄ™ mnie pozbyć? Czy naprawdÄ™ jestem dla ciebie problemem? — zapytaÅ‚a wprost, nie pozostawiajÄ…c mu miejsca na wymówki. Han zawahaÅ‚ siÄ™. Przez chwilÄ™ walczyÅ‚ ze sobÄ…, nie wiedzÄ…c, jak wybrnąć z tej sytuacji, nie raniÄ…c jej i jednoczeÅ›nie zachowujÄ…c resztki dumy. — To nie tak... — wymigaÅ‚ siÄ™. — WiÄ™c jak? — naciskaÅ‚a, czekajÄ…c na szczerÄ… odpowiedź. — Mam swoje powody... w każdym razie... dobrze... Przepraszam. Może byÅ‚em dla ciebie zbyt surowy... — wyznaÅ‚ w koÅ„cu. — To moja wina, ale... zacznijmy inaczej, od nowa. — Nowy poczÄ…tek... — powtórzyÅ‚a ostrożnie. — I obiecaj, że nie bÄ™dziemy już wracać do tego tematu — dodaÅ‚a, stawiajÄ…c go w sytuacji, z której nie byÅ‚o Å‚atwego wyjÅ›cia. — Zgoda... ale... — zastanowiÅ‚a siÄ™ na moment — na równych zasadach. — Hej — zaprotestowaÅ‚ — jestem od ciebie starszy. — Tak, to prawda... — uÅ›miechnęła siÄ™ przebiegle. — Ale dobrze wiesz... — odÅ‚ożyÅ‚a pustÄ… miskÄ™ na przejeżdżajÄ…cy obok wózek — że wiek nie zawsze idzie w parze z mÄ…droÅ›ciÄ…. Han poczuÅ‚ siÄ™ zakÅ‚opotany, choć staraÅ‚ siÄ™ tego nie pokazać. CoÅ› w jej sÅ‚owach poruszyÅ‚o w nim dawno zapomniane emocje. Instynktownie chwyciÅ‚ jÄ… za rÄ™kÄ™, jak dawniej, kiedy byli dziećmi, i przyciÄ…gnÄ…Å‚ bliżej. TrÄ…ciÅ‚ jÄ… lekko i poÅ‚askotaÅ‚ w bok. Mona wybuchÅ‚a gÅ‚oÅ›nym Å›miechem, co przyciÄ…gnęło uwagÄ™ kilku oficerów w kantynie. Chichotali tak przez krótkÄ… chwilÄ™. Potem wyprostowali siÄ™, a ich spojrzenia siÄ™ spotkaÅ‚y. Han zobaczyÅ‚ teraz wyraźnie, jak bardzo jego siostra siÄ™ zmieniÅ‚a. Nie byÅ‚a już tÄ… szeÅ›ciolatkÄ…. Wciąż miaÅ‚a w sobie te cechy, które zawsze kochaÅ‚ i za którymi tÄ™skniÅ‚, ale teraz dostrzegaÅ‚ w niej coÅ› wiÄ™cej. PojawiÅ‚ siÄ™ w nim lÄ™k — lÄ™k przed zawstydzeniem, który odczuwaÅ‚ znacznie mocniej, gdy byli dziećmi. ByÅ‚a już niemal dorosÅ‚a, choć w jego oczach wciąż niedojrzaÅ‚a — zagubiona, niepewna i obawiajÄ…ca siÄ™ dorosÅ‚oÅ›ci. ZnieruchomiaÅ‚ na moment, po czym objÄ…Å‚ jÄ… mocno. PrzypomniaÅ‚ sobie ich dzieciÅ„stwo, dom, wspólne zabawy, chwile, gdy uspokajaÅ‚ jÄ…, gdy byÅ‚a przestraszona. Mona nie wytrzymaÅ‚a i rozpÅ‚akaÅ‚a siÄ™. Po raz pierwszy od dÅ‚uższego czasu poczuÅ‚a, że znów ma brata — swojego bohatera. * Kilka minut wczeÅ›niej Luke wylÄ…dowaÅ‚ swoim statkiem. Nim uchyliÅ‚ pokrywÄ™ kokpitu, przekazaÅ‚ mechanikowi listÄ™ niezbÄ™dnych napraw dla swojego X-Winga. SchodzÄ…c po drabince, wziÄ…Å‚ do rÄ™ki heÅ‚m, który otrzymaÅ‚ zaledwie kilka tygodni temu, podczas przygotowaÅ„ do bitwy o Yavin. Na wspomnienie swojego bohaterskiego czynu, który przyniósÅ‚ mu awans na dowódcÄ™, poczuÅ‚ falÄ™ dumy. Obecnie pod jego komendÄ… znajdowaÅ‚o siÄ™ dziesiÄ™ciu pilotów X-Wingów, z którymi regularnie odbywaÅ‚ patrole. Jego zmiana wÅ‚aÅ›nie dobiegÅ‚a koÅ„ca. Z wysokoÅ›ci kokpitu dostrzegÅ‚ w oddali C-3PO, który rozglÄ…daÅ‚ siÄ™, najwyraźniej szukajÄ…c swojego maÅ‚ego towarzysza. Gdy Luke dotarÅ‚ na dół i stanÄ…Å‚ na kamiennej posadzce hangaru, zatrzymaÅ‚ siÄ™, by upewnić siÄ™, że jego droid astromechaniczny, R2-D2, zostaÅ‚ bezpiecznie wyciÄ…gniÄ™ty. SpojrzaÅ‚ w stronÄ™, gdzie przed chwilÄ… widziaÅ‚ droida protokolarnego, i z rozbawieniem zauważyÅ‚, że dwaj mechaniczni przyjaciele już siÄ™ odnaleźli, prowadzÄ…c swój osobliwy dialog. CzujÄ…c, jak stres zwiÄ…zany z patrolem powoli ustÄ™puje, Luke zaczÄ…Å‚ odczuwać zmÄ™czenie. PrzemierzajÄ…c hangar, witaÅ‚ siÄ™ z kilkoma znajomymi pilotami, z którymi czÄ™sto spÄ™dzaÅ‚ czas w kantynie. Chociaż przebywali na poroÅ›niÄ™tym bujnÄ… dżunglÄ… księżycu od ponad miesiÄ…ca, Luke wciąż czuÅ‚ siÄ™ oszoÅ‚omiony wydarzeniami, które miaÅ‚y miejsce. Teraz jednak jego myÅ›li skierowaÅ‚y siÄ™ ku siostrze Hana, która w ostatnich dniach staÅ‚a siÄ™ tematem ożywionych rozmów, nie tylko wÅ›ród oficerów, ale także poÅ›ród zwykÅ‚ych żoÅ‚nierzy. Mimo to wciąż nie mógÅ‚ sobie przypomnieć jej imienia, podobnie jak inni, choć nie zdawali siÄ™ tym przejmować. ByÅ‚a dla nich swoistÄ… zagadkÄ…. Szczególnie dotyczyÅ‚o to kilku mÅ‚odych pilotów z jego eskadry, których rozmowy podsÅ‚uchaÅ‚ podczas ostatniego patrolu wokół Yavin Prime, gazowego olbrzyma, który teraz majestatycznie jaÅ›niaÅ‚ na niebie nad bazÄ…. Luke'a gÅ‚Ä™boko poruszyÅ‚o, w jaki sposób ci mÅ‚odzi mężczyźni jÄ… opisywali. JÄ™zyk, jakiego używali, byÅ‚ szorstki i poniżajÄ…cy. Choć byÅ‚y to rozmowy prowadzone wyÅ‚Ä…cznie miÄ™dzy mężczyznami, uważaÅ‚ je za wysoce niestosowne i obraźliwe. ZastanawiaÅ‚ siÄ™, jak radzi sobie ta samotna dziewczyna, i miaÅ‚ nadziejÄ™, że nigdy nie dowie siÄ™, jak haniebnie o niej mówiono. ZbliżaÅ‚ siÄ™ do obszernego okna, które należaÅ‚o do kantyny — miejsca znanego nie tylko z przyjemnej atmosfery, ale i z faktu, że zawsze byÅ‚o otwarte, a rozmowy przeciÄ…gaÅ‚y siÄ™ tam do późnych godzin. To irytowaÅ‚o niektórych oficerów, którzy chcieli, aby ich podwÅ‚adni bardziej cenili sen i gotowość bojowÄ… niż spotkania towarzyskie. Luke mijaÅ‚ to miejsce, dostrzegajÄ…c zarysy krzeseÅ‚ i stołów w gÅ‚Ä™bi pomieszczenia. W bazie panowaÅ‚ porzÄ…dek, a wszyscy przestrzegali ustalonych zasad, nie przekraczajÄ…c wyznaczonych granic. ReguÅ‚y byÅ‚y proste i jasne, bez nadmiernej surowoÅ›ci. IdÄ…c dalej, Luke zauważyÅ‚ sylwetkÄ™ Hana, a chwilÄ™ później rozpoznaÅ‚ obok niego jego tajemniczÄ… i intrygujÄ…cÄ… siostrÄ™. PamiÄ™taÅ‚, że ich poprzednia rozmowa skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ niepowodzeniem, dlatego odczuwaÅ‚ pewien niepokój o wynik tej obecnej. Miejsce publiczne zdawaÅ‚o siÄ™ jednak być dobrym znakiem. Luke zastanawiaÅ‚ siÄ™, czy ta dwójka kiedykolwiek zdoÅ‚a siÄ™ pogodzić. Choć wiedziaÅ‚, że to nie jego sprawa, dziewczyna powierzyÅ‚a mu swoje tajemnice, a Han byÅ‚ jego przyjacielem. WiedziaÅ‚ też, że jego siostra od pewnego czasu unikaÅ‚a kontaktu z bratem, ale wciąż miaÅ‚ nadziejÄ™. PrzypominaÅ‚ sobie ich jedynÄ… rozmowÄ™, kiedy otwarcie wylaÅ‚a przed nim swoje myÅ›li i uczucia. Nikt o tym nie wiedziaÅ‚. ZachowaÅ‚ to w tajemnicy, mimo że nie byÅ‚o to dla niego Å‚atwe. ZatrzymaÅ‚ siÄ™ przy oknie, by rzucić okiem na rozgrywajÄ…cÄ… siÄ™ scenÄ™. ObserwowaÅ‚, jak na twarzy Hana pojawiÅ‚ siÄ™ subtelny uÅ›miech, gdy jego siostra, pod wpÅ‚ywem jego Å‚askotek, skuliÅ‚a siÄ™, chroniÄ…c bok, i wybuchÅ‚a Å›miechem, który, jak zauważyÅ‚, zwróciÅ‚ uwagÄ™ kilku osób w kantynie. Luke byÅ‚ mile zaskoczony, ale po kilku sekundach jego zdumienie jeszcze wzrosÅ‚o. UjrzaÅ‚, jak Han mocno obejmuje swojÄ… siostrÄ™, a Luke szybko zrozumiaÅ‚, że to nie byÅ‚ zwykÅ‚y uÅ›cisk. CzuÅ‚, że dzieje siÄ™ coÅ› wiÄ™cej, coÅ› gÅ‚Ä™bszego, czego nie mógÅ‚ w peÅ‚ni pojąć. MiaÅ‚ niemal pewność, że dziewczyna pÅ‚akaÅ‚a, choć jej twarz byÅ‚a schowana w ramionach brata. W tym momencie ich spojrzenia siÄ™ spotkaÅ‚y, a Luke dostrzegÅ‚ w oczach Hana emocje, jakich nigdy wczeÅ›niej u niego nie widziaÅ‚. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i spuÅ›ciÅ‚ wzrok, nie chcÄ…c, by Han czuÅ‚ siÄ™ skrÄ™powany jego obecnoÅ›ciÄ…. Ogarnęło go uczucie ulgi i satysfakcji, gdy odwróciÅ‚ siÄ™ i ruszyÅ‚ w stronÄ™ windy, z zamiarem przebrania siÄ™ w swoim maÅ‚ym, lecz przytulnym pokoju.